Nie wiem czy mogę to nazwać w ten sposób ale w przedszkolu byłam ofiarą przemocy fizycznej. Byłam bardzo zamknięta w sobie co było dużym problemem dla jednego z chłopaków. Każdego dnia kopał mnie pod stołem a następnie płacząc utrzymywał wszystkich w przekonaniu, że jest na odwrót. Bałam się powiedzieć że jest inaczej, szczególnie że jedną z opiekunek była jego mama. Każdego dnia wracałam z posiniaczonymi nogami, bałam się nawet otworzyć szafkę, aby zrobić w niej porządek. Nikt mi nie wierzył, nawet rodzice. Trwali oni w przekonaniu że wymyślam bo jestem dzieckiem i mam bogatą wyobraźnię, Dopiero w późniejszym czasie, po zobaczeniu siniaków na moich nogach zrozumieli, że to co mówiłam było prawdą. Nie zapomnę jego szyderczego wzroku, bawił go mój ból a ja znosiłam wszystko w milczeniu. Rodzice poinformowali o wszystkim jedną z moich opiekunek i zostałam przesadzona do innego stolika. Cały problem pozornie zniknął, chłopak nigdy więcej się do mnie nie zbliżył, ale ból pozostał. Stałam się bardziej zamknięta w sobie, nie miałam przyjaciół. Każdego dnia byłam blisko przedszkolanek, w milczeniu obserwowałam ich pracę. Dniami przyglądałam się innym dzieciom, obserwowałam ich zachowanie i nawyki. Mijały dni, miesiące a w moim życiu nic nie uległo zmianie.
Pewnego dnia zachorowałam. Moja odporność nigdy nie była dobra a w przedszkolu duża ilość dzieci była również nieobecna z powodu złego stanu zdrowia. Po powrocie do placówki wszystko uległo zmianie. Przedszkolanka przedstawiła nam nowego podopiecznego. Pozornie kolejne dziecko do obserwowania, jednak tym razem było inaczej. Cała grupa powitała nowego dzieciaka, a następnie powróciła do codziennych zajęć, ja również. Siedziałam wraz z panią w jednym ze stolików i obserwowałam jak wykonuje ozdoby do sali, gdy nagle usłyszałam szczekanie. Nie przypuszczałam że ktokolwiek będzie chciał mieć ze mną kontakt a jednak. Początkowo irytowało mnie jego zachowanie bo kto normalny szczeka na ciebie, gdy tak naprawdę się nie znacie? Nie pamiętam jak wszystko się dalej potoczyło, jednak wiem że kochałam go ponad życie, nic dziwnego, w końcu była to moja pierwsza miłość. Historia niczym z filmu. Każdy dzień w przedszkolu zaczynaliśmy i kończyliśmy wspólnie. Na świetlicy znajdowaliśmy się pierwsi, zawsze w milczeniu wysłuchiwałam opowieści o jego rodzicach, kreskówkach czy wędkarstwie. Na sali zawsze układaliśmy puzzle z Toma i Jerrego a gdy było ciepło siadaliśmy na jednej z ławek. Z przedszkola zawsze odbierani byliśmy jako ostatni, jednak nigdy nie było to dla nas problemem. Każdą chwilę spędzaliśmy razem, byliśmy szczęśliwi. Bardzo go kochałam, dla mnie był on ideałem, który sprawił że pobyt w przedszkolu nie był torturą. Cyprian był jedyną osobą która chciała być blisko mnie, on jako jedyny zapragnął mnie poznać. Nikt dla mnie się nie liczył, był on jedynym powodem dla którego szłam codziennie z uśmiechem do przedszkola. Pozornie zwykła relacja, jednak dla mnie było to coś wyjątkowego. Poznałam mojego anioła stróża, który każdego dnia był przy mnie. Oboje byliśmy dziwni, ja nic nie mówiłam a on mówił za dużo, ale się kochaliśmy. Mieliśmy tylko siebie i byłam pewna że będziemy razem do końca życia, jednak każda bajka ma swoje zakończenie, nie zawsze szczęśliwe. Rok szkolny zaczął dobiegać końca a my zaczęliśmy snuć plany dotyczące przyszłości. Okazało się że oboje udamy się do innych szkół, co było jednoznaczne z zakończeniem naszej relacji. Rozpoczęły się sesje z albami oraz festyny. Wszystko sugerowało koniec roku szkolnego. Po niedługim okresie czasu rozpoczęły się wakacje a ja nie byłam w stanie znieść rozłąki. Płakałam po nocach i modliłam się, aby mój anioł stróż wrócił, jednak było to niewykonalne aż do momentu, w którym nasze losy zostały ponownie połączone.
listopad 2020- dokończenie historii patrząc przez pryzmat czasu.
Muszę przyznać, że sporo minęło zanim udało mi się ponownie znaleźć post. Nie ukrywam że wielokrotnie zbierałam się do dokończenia historii, lecz z czasem pamięć o wspomnieniach zatarła się.
Pamiętam dzień, w którym nasza relacja odnowiła się.
Napisałam do niego z zapytaniem o szczegóły klasy językowej, do której chciałam się przenieść. Pierwotnie zależało mi na klasie dwujęzyczno- geograficznej ze względu na Gabi, jednak kierunek ten nie został otworzony, więc zmuszona byłam przenieść się do innej klasy.
18.10.2024 - ponowna próba dokończenia historii
Czasem zastanawiam się, dlaczego nigdy nie mogłam dokończyć tego wpisu i zapewne powodem jest fakt, że ta historia nie ma końca i mam obawy, że nigdy całkowicie się nie skończy. Nie wiem więc, czy jestem w stanie na tyle poukładać myśli, aby zapisać choć cząstkę tego co było, ale spróbuję.
Ludzie tkwią w naszych umysłach przez to, że żyjemy wizją człowieka, którego pamiętamy. Nie zawsze jest jednak tak, że te wspomnienia wysnute w naszej głowie są odzwierciedleniem rzeczywistości i można rzec, że tak było tym razem. Lata od zakończenia przedszkola mijały, ale ja wciąż pamiętałam jego imię, jego dawne nawyki i uczucia, którymi przed laty go darzyłam. Mam wrażenie, że tylko jedna osoba na tym świecie znała w tamtym okresie moje myśli i bardzo chciała, aby nasze losy jeszcze się połączyły - była to Gosia. Nie bez powodu, w końcu mieszkaliśmy w tym samym mieście, więc szansa na ponowne spotkanie naszej dwójki była spora. I faktycznie kilka razy w ciągu tej 9-letniej rozłąki udało mi się go zobaczyć ponownie. O dwóch pamiętam szczególnie. Pierwsze spotkanie miało miejsce w drugiej klasie szkoły podstawowej, pamiętam, że było to jakoś w okresie komunijnym, bo miałam tego dnia na sobie próbną fryzurę. Gosia z krzykiem przybiegła do mnie, mówiąc, że go odnalazła. Ruszyłyśmy więc w kierunku ulicy Polnej i wtedy ujrzałam go po raz pierwszy. Był wyraźnie przestraszony tym spotkaniem, więc widziałam go krótko. Nasze oczy tego dnia tylko się minęły. Ponownie było kilka lat później w okresie końca podstawówki, gdy siedzieliśmy częścią naszej klasowej grupy przy budce. A może to on siedział, a ja po prostu szłam z bliskimi? Trudno stwierdzić. No cóż, tego dnia też szybko uciekł speszony. Odwaga w jego przypadku nie była jego mocną stroną.
Tak pamiętam okres przejściowy, zdarzyło nam się kilka razy napisać na dawnym nk, gdzie przez 4 lata miałam w pamięci, że ten związek nie został zakończony i postanowiłam do niego napisać, aby mieć czyste sumienie i w moim dziecięcym okresie pójść dalej. Czasem pewnie jeszcze Gosia w gimnazjum szepnęła mi o nim słówko, choć nasza przyjaźń wtedy i tak dobiegała końca, więc i wspomnienie o nim również. I tak w moim życiu nastała kolejna zmiana - koniec gimnazjum i decyzja, że naukę będę kontynuować w Zanie. I tu zaczyna się kolejny początek.
Tak, jak wspominałam - napisałam do niego z prośbą o pomoc w przeniesieniu. Kierunek, na który pierwotnie szłam nie został otwarty, więc szukałam alternatywy. Początkowo miałam iść z Gabi, ale ona zdecydowała się na kierunek, który kompletnie nie był moją bajką, więc szukałam innej opcji. Możliwości były dwie - human, czyli kierunek dla mnie, ale z ludźmi z którymi nie czułam się najlepiej, albo przeniesienie się do klasy dwujęzycznej, gdzie była moja długoletnia przyjaciółka Ola i on. Wybrałam tę drugą opcję i w decyzji pomógł mi Cyprian. Oboje bardzo cieszyliśmy się, że nasze losy znów się połączą. W końcu stare przysłowie mówi, że stara miłość nie rdzewieje, prawda? Mam wrażenie, że od tego momentu pisaliśmy bez przerwy. Całe wakacje spędzałam na konwersacji z nim i marzycielsko czekałam na początek roku, aby go spotkać. Rozmowy były głębokie, do dziś dziwię się, że tyle z siebie wylewałam wobec tak naprawdę obcego człowieka. Wspominaliśmy dawne uczucia, wspomnienia a nawet dzieliliśmy się wizjami na przyszłość. W konwersacji padały słowa miłości, która wtedy przybierała słodki smak. Nie było wtedy jednak obietnic, wręcz przeciwnie - wspomniał on wtedy, że obaj jesteśmy singlami, więc nie musimy deklarować zobowiązań.
Dla mnie swoją drogą to był okres bardzo rozkwitający - moja figura zaczęła się zmieniać, zaczęłam ubierać się inaczej i zainteresowanie mężczyzn względem mojej osoby bardzo wzrosło. Więc korzystałam - pierwsze wakacyjne relacje, randki a nawet chłopak. Chciałam wykorzystać okres wakacji i cieszyć się życiem. Pamiętam, że latami wspominałam te wakacje jako najlepsze w życiu - dużo się działo a to akurat bardzo lubiłam. Naprawdę czułam wtedy szczęście. Cyprian gdzieś w tle mi towarzyszył rozmową. Jednak oprócz zwykłego pisania nie było bezpośredniej chęci do spotkania, tego nigdy nie zaproponował, więc w tamtym czasie korzystałam z innych opcji. Nie wiem w jaki sposób połączyło mnie uczucie z Dominikiem Dolata, ale nawet przez pewien okres byliśmy razem i wiem, że bardzo go zraniłam. Jego charakter jako mężczyzny nie był dla mnie - był bardzo dziecinny i mocno ograniczający, a ja w życiu bardzo ceniłam wolność. Co więcej, dalej pisałam z Cyprianem nie przyznając mu się przez pewien czas do relacji. Po latach wiem, że nie było to do końca w porządku z mojej strony, więc rozsądną decyzją było zerwanie. W tamtym okresie myślałam, że zakończyłam ten związek dla niego i częściowo było to prawdą, choć tak naprawdę zrobiłam to dla siebie. Związek bez miłości nie jest w stanie przetrwać.
I tak minęły wakacje, ja byłam już singielką i nastał 1 września, czyli dzień, w którym składałam mu życzenia. A czego mogłam życzyć temu mężczyźnie? Spełnienia marzeń, dużo miłości i trzech lat miło wspólnie spędzonych. Oj Cyprian, sam wiesz, jak źle się to zestarzało...
Po latach widzę, że obaj mieliśmy wątpliwości, ale nie do tego czy coś do siebie czujemy, bo to było pewne, ale tego jak się potraktujemy. Obaj nieśliśmy ze sobą przeszłość, nie tylko wspólnych wspomnień, ale również tych, które tworzyliśmy osobno. Baliśmy się, że wzajemnie będziemy się krzywdzić, więc daliśmy sobie pół roku. Jak minął ten czas? Bardzo szybko wyznaliśmy sobie miłość, robiliśmy to codziennie, tylko słowa pisane nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Z jednej strony nie chciałam pokazywać na forum, że coś nas łączy, bo on nie angażował się na tyle w realnym życiu, aby całkowicie poświęcić się tej relacji. Moje zdanie co do kwestii związków zawsze pozostawało niezmienne i inicjatywa spotkania w mojej opinii powinna leżeć po stronie mężczyzny. Jednak oprócz standardowej korespondencji z chęcią bycia razem nie było prób realizacji. Tak więc czekałam. Zawsze pisał, że chce mieć mnie całą dla siebie, obiecywał niezmienną miłość, ale w momencie zetknięcia z rzeczywistością tej bliskości brakowało. Brakowało mu odwagi, a tego znieść nie potrafiłam, bo jest to cecha, która w moim przypadku zawsze była istotna w kontekście mężczyzn. Tutaj inicjatywa nie istniała. Więc kolejny okres to z jednej strony spotkania w klasie, krótkie rozmowy podczas lekcji i wspólne korespondencje z innymi osobami podczas przerwy. A po szkole? Wiadomości z obietnicą miłości.
Tutaj warto jednak zatrzymać się na chwilę i wspomnieć o jednej sytuacji, która była inna. To lekcja religii, podczas której siedzieliśmy razem. W czasie prowadzenia lekcji powoli zaczęłam czuć, jak jego ręka zbliża się do mojej. To był długi proces i przez pewien czas pamiętałam go w pełni. W pewnym momencie nasze dłonie się splotły. Nigdy wcześniej tego nie czułam, całe moje ciało pulsowało a my tkwiliśmy tak w nieskończoność. Jego delikatny dotyk na mojej dłoni. W pewnym momencie wybił dzwonek, który zakończył ten proces, proces łączący w pewien nietypowy sposób dwa ciała.
Tak mijały kolejne dni, które spędzaliśmy na rozmowach telefonicznych, spotkaniach w szkole czy też mniejszych lub większych niezgodnościach. Z czasem relacja nie zaczęła iść dalej, wciąż pisaliśmy a ja czekałam na propozycję randki, niekoniecznie takiej, która była w restauracji, ale spotkania, które pozwoliłoby nam się bliżej poznać. I wszystko w pewnym momencie pękło. 16 września 2017 rok. Tego dnia udaliśmy się na ekipowy wypad z Olą i Dawidem, los jednak chciał, że on tego dnia był ze swoimi kolegami na dworze, a my minęliśmy się. To był kolejny raz, który udowodnił mi, że w rzeczywistości z jego strony nie ma inicjatywy, a puste słowa. Po prostu nas minął, udając, że się nie znamy, był bardzo speszony. Od słowa do słowa została rzucona myśl, że być może byli oni pod wpływem używek, czego w tamtym okresie bardzo nie szanowałam i uznawałam to za patologię. Tego dnia chciałam rzucić wszystko, aby pójść do niego, porozmawiać i jakoś go ułożyć, bo było to jego pierwsze zderzenie z takimi używkami. Tak też zrobiłam, jednak był to moment w którym zdecydowałam pójść do niego pomimo dotychczasowego spotkania. Koszt, który poniosłam martwiąc się tego dnia, był taki, że tego dnia Dawid wpadł w rozpacz, której jeszcze nie widziałam. Tej nocy wyznał mi również swoje uczucia, których ja nie byłam w stanie odwzajemnić. W tamtym okresie było to zderzenie, którego się nie spodziewałam - z jednej strony zawiodłam się na osobie z którą widziałam przyszłość, z drugiej jednak osoba, którą postrzegałam jako przyjaciel, miała całkowicie inne zamiary wobec naszej relacji. Przez chwilę straciłam naszą przyjaźń, która wtedy była bardzo wartościowa.
Pewna bańka pękła, stałam się bardziej oschła i nie widziałam potrzeby kontynuowania tej relacji. Czasem zastanawiam się, czy nie była to wymówka do zakończenia tej relacji w kontekście romantycznym. Skłamałabym mówiąc, że w tym okresie chciałam być z nim w związku. Wiedziałam z czym by się to wiązało. Mówiąc szerzej, nie chciałam ograniczeń, chciałam być wolnym człowiekiem, który sam będzie decydował z kim i co robi, a niestety Cyprian przejawiał zachowania manipulatora. Nie wiedział, czym jest dojrzała relacja, ja pozornie też nie wiedziałam, ale było we mnie więcej świadomości. Ja zaczęłam robić kilka kroków w tył, on z kolei zaczął naciskać i stawiać warunki.
Kolejnym przełomem była domówka, którą zorganizowałam. Tego dnia, gdy rodzice byli na weselu, przyjechało do mnie kuzynostwo. Zbieg okoliczności sprawił, że Daszek tego dnia wpadł do mnie a do sieci trafiło niefortunne zdjęcie - nas trzymających się za ręce. Oczywiście wszystko było zrobione w ramach pewnego rodzaju żartu, ale nie spodziewałam się, że wywoła to takie reakcje wśród rówieśników i oczywiście u Cypriana, który od zawsze czuł w nim konkurencję. Ta relacja już na tym etapie nie miała sensu jej kontynuowania. Było w nas dużo żalu, którego nie byliśmy w stanie stłamsić a nasze rozmowy głównie kończyły się kłótniami. Nie mogliśmy wyjść z tego błędnego koła, ponosząc równą winę za swoje czyny. Ta relacja nie była zdrowa i wielokrotnie pojawiły się słowa, których wypowiedzenie nie powinno mieć miejsca. Łączyła nas jednak więź, która sprawiała, że żaden z nas nie był w stanie przestać. I tak mijały miesiące a my w zapętleniu odrzucaliśmy się nawzajem a wizja wspólnej przyszłości się oddalała. Urodziny spędziłam bez życzeń z jego strony, bo byliśmy w okresie konfliktu, ponowny kontakt nawiązał się w okolicy grudnia, a święta sprzyjały zaprzestaniu konfliktów. Wróciły nasze rozmowy, które również były pełne miłości i czułości. Nie potrwało to jednak długo, lekcja z przeszłości wciąż nie została odrobiona i przez brak odpowiedniej komunikacji zaprzestaliśmy tej relacji, ostatecznie. Z końcem roku każde z nas dodało ostateczny gwóźdź do trumny i poszliśmy w swoją stronę.
Chociaż ciężko jest iść w swoją stronę, gdy każdego dnia widzisz jego wzrok. Początek roku był równocześnie początkiem jego relacji, ale nie ze mną. Mnie nigdy nie pocałował w okresie nastoletnim, nawet nie próbował a los chciał, że w sylwestrową noc postanowił trwać z inną dziewczyną, z którą następnie przez pewien wprawdzie krótki okres był nawet w relacji. Ja w tym okresie skupiłam się na sobie i rozwijałam znajomość z Michałem, który dawał mi znacznie więcej niż obietnicę miłości, poświęcił mi czas i cząstkę siebie. I choć serce wciąż pragnęło nas razem, to rozsądek tkwił w przekonaniu, że to będzie zła decyzja. Miesiące mijały, a role się odwróciły. Ja weszłam w związek, który trwa do dzisiaj. Cyprian pojął, że stracił szansę i widziałam, że bardzo go to bolało. Codzienne przeszywanie wzrokiem, inicjatywy wspólnych spotkań. Chciał zatrzymać choć cząstkę mnie, ale było już za późno. Z Dominikiem odnalazłam siebie, był mężczyzną, którego pragnęłam. Dawał mi uwagę, czas, miłość i zrozumienie i na tym etapie życia czułam, że odnalazłam cząstkę siebie, którą niestety zgubiłam.
I tutaj można by było postawić kropkę, ale nie do końca. Przez kolejne dwa lata mijaliśmy się na korytarzu, widzieliśmy się na lekcjach, niezmiennie czułam jego wzrok. Czy miał kogoś w tym czasie? Być może, ale to były raczej krótkie relacje. Nastały czasy covida, skończyliśmy szkołę, a nasze drogi pozornie się rozeszły, ale przez grono wspólnych znajomych czasem się spotykaliśmy. Nie było to dobre, dla nas obojga. Po spotkaniach z nim zawsze czułam przeszywające poczucie winy i pomimo tego, że do niczego między nami nie doszło, to ogromny ból przeszywał moje serce z poczuciem zdrady. Spotkania bardzo ciążyły mi na sercu - z jednej strony był ważnym rozdziałem w moim życiu, pierwszą miłością, z drugiej zaś to było bardzo nieuczciwe. Desperacko pragnął być obok mnie, tak przynajmniej mi się wydawało, ale czarę goryczy przelał moment, w którym podczas ogniska złapał mnie za rękę. Ja mu na to pozwoliłam, choć oczywiście krótko po tym ją odepchnęłam. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie - dlaczego teraz? Od pewnego czasu mieszkałam już we Wrocławiu, żyłam w szczęśliwym związku a on próbował to zaprzepaścić. Długo nie potrafiłam sobie tego wybaczyć, poczułam się po prostu słaba, uległa. Dotyk, którego niegdyś bardzo pragnęłam stał się moim utrapieniem.
Naszą relację ostatecznie zakończyliśmy w 2021 roku, gdy podczas rozmowy wyznałam mu szczerze, po raz pierwszy co czułam i jak bardzo potrzebowałam go przed laty, wykazując zmartwienie jego potencjalną chorobą alkoholową. Tego dnia on również wyznał mi, że przez lata nie potrafił poradzić sobie z naszym rozstaniem i obiecał wyleczyć się ze mnie. Nasze losy ostatecznie rozłączyły się i od tego czasu praktycznie się nie widzimy.
Czasem zastanawiam się, czy to co nas połączyło było miłością. Czy on naprawdę mnie kochał? A może byłam jedną z wielu, bo szczerze mówiąc wielokrotnie próbował to udowodnić. Wiem, że połączyła nas wyjątkowa więź i takiego uczucia nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To jak jego wzrok czy dotyk przeszywał moje ciało było moją słabością. Po latach dostrzegam moje wady, w tym ogromny brak komunikowania swoich potrzeb jak i jego w postaci ogromnej zaborczości i braku zaufania względem innych relacji. Nie wiem, czy nasze losy jeszcze się spotkają. W moim umyśle jednak zakiełkowała myśl, że chciałabym choć raz doświadczyć jego dotyku, choć wiem, że do tego nie dojdzie. Po latach wiem, że myśl o nim nigdy całkowicie nie ustąpi, próbowałam to zetrzeć i wymazać, jednak jest to niemożliwe. W pewnym stopniu jestem mu wdzięczna za to, że pojawił się w moim życiu. Choć ledwo się znaliśmy, nasza historia już na zawsze pozostanie pięknym wspomnieniem.
Thank you Cyprian, I hardly knew you