18 października 2024

Out of love for hated

Nigdy nie sądziłam że można kogoś nienawidzić. W dalszym ciągu nie jestem pewna czy to co czuję można nazwać w ten sposób. Może to tylko żal? Sama nie wiem. Jednak jestem pewna, że to co się wydarzyło dało mi dużą nauczkę.  Zawsze lubiłam poznawać nowych ludzi i myślę że w tym jest problem, bo za szybko się przyzwyczajam a następnie pozwalam się skrzywdzić. Tak było i tym razem. Cała ta historia pokazała mi jak ludzie się zmieniają. Tak naprawdę wystarczy chwila aby zmienić zdanie o jednej osobie i nim się obejrzysz osoba, którą postrzegałeś jako ideał staje się nikim. Nie wiem gdzie znajduje się początek tej historii. Myślę że najlepiej zacząć od momentu w którym wszystko się zaczęło, od dnia w którym się poznaliśmy.

Nie wiem czy mogę to nazwać w ten sposób ale w przedszkolu byłam ofiarą przemocy fizycznej. Byłam bardzo zamknięta w sobie co było dużym problemem dla jednego z chłopaków. Każdego dnia kopał mnie pod stołem a następnie płacząc utrzymywał wszystkich w przekonaniu, że jest na odwrót. Bałam się powiedzieć że jest inaczej, szczególnie że jedną z opiekunek była jego mama. Każdego dnia wracałam z posiniaczonymi nogami, bałam się nawet otworzyć szafkę, aby zrobić w niej porządek. Nikt mi nie wierzył, nawet rodzice. Trwali oni w przekonaniu że wymyślam bo jestem dzieckiem i mam bogatą wyobraźnię, Dopiero w późniejszym czasie, po zobaczeniu siniaków na moich nogach zrozumieli, że to co mówiłam było prawdą. Nie zapomnę jego szyderczego wzroku, bawił go mój ból a ja znosiłam wszystko w milczeniu. Rodzice poinformowali o wszystkim jedną z moich opiekunek i zostałam przesadzona do innego stolika. Cały problem pozornie zniknął, chłopak nigdy więcej się do mnie nie zbliżył, ale ból pozostał. Stałam się bardziej zamknięta w sobie, nie miałam przyjaciół. Każdego dnia byłam blisko przedszkolanek, w milczeniu obserwowałam ich pracę. Dniami przyglądałam się innym dzieciom, obserwowałam ich zachowanie i nawyki. Mijały dni, miesiące a w moim życiu nic nie uległo zmianie.

Pewnego dnia zachorowałam. Moja odporność nigdy nie była dobra a w przedszkolu duża ilość dzieci była również nieobecna z powodu złego stanu zdrowia. Po powrocie do placówki wszystko uległo zmianie.  Przedszkolanka przedstawiła nam nowego podopiecznego. Pozornie kolejne dziecko do obserwowania, jednak tym razem było inaczej. Cała grupa powitała nowego dzieciaka, a następnie powróciła do codziennych zajęć, ja również. Siedziałam wraz z panią w jednym ze stolików i obserwowałam jak wykonuje ozdoby do sali, gdy nagle usłyszałam szczekanie. Nie przypuszczałam że ktokolwiek będzie chciał mieć ze mną kontakt a jednak. Początkowo irytowało mnie jego zachowanie bo kto normalny szczeka na ciebie, gdy tak naprawdę się  nie znacie? Nie pamiętam jak wszystko się dalej potoczyło, jednak wiem że kochałam go ponad życie, nic dziwnego, w końcu była to moja pierwsza miłość. Historia niczym z filmu. Każdy dzień w przedszkolu zaczynaliśmy i kończyliśmy wspólnie. Na świetlicy znajdowaliśmy się pierwsi, zawsze w milczeniu wysłuchiwałam opowieści o jego rodzicach, kreskówkach czy wędkarstwie. Na sali zawsze układaliśmy puzzle z Toma i Jerrego a gdy było ciepło siadaliśmy na jednej z ławek. Z przedszkola zawsze odbierani byliśmy jako ostatni, jednak nigdy nie było to dla nas problemem. Każdą chwilę spędzaliśmy razem, byliśmy szczęśliwi. Bardzo go kochałam, dla mnie był on ideałem, który sprawił że pobyt w przedszkolu nie był torturą. Cyprian był jedyną osobą która chciała być blisko mnie, on jako jedyny zapragnął mnie poznać. Nikt dla mnie się nie liczył, był on jedynym powodem dla którego szłam codziennie z uśmiechem do przedszkola. Pozornie zwykła relacja, jednak dla mnie było to coś wyjątkowego. Poznałam mojego anioła stróża, który każdego dnia był przy mnie. Oboje byliśmy dziwni, ja nic nie mówiłam a on mówił za dużo, ale się kochaliśmy. Mieliśmy tylko siebie i byłam pewna że będziemy razem do końca życia, jednak każda bajka ma swoje zakończenie, nie zawsze szczęśliwe. Rok szkolny zaczął dobiegać końca a my zaczęliśmy snuć plany dotyczące przyszłości. Okazało się że oboje udamy się do innych szkół, co było jednoznaczne z zakończeniem naszej relacji. Rozpoczęły się sesje z albami oraz festyny. Wszystko sugerowało koniec roku szkolnego. Po niedługim okresie czasu rozpoczęły się wakacje a ja nie byłam w stanie znieść rozłąki. Płakałam po nocach i modliłam się, aby mój anioł stróż wrócił, jednak  było to niewykonalne aż do momentu, w którym nasze losy zostały ponownie połączone.




listopad 2020- dokończenie historii patrząc przez pryzmat czasu.

Muszę przyznać, że sporo minęło zanim udało mi się ponownie znaleźć post. Nie ukrywam że wielokrotnie zbierałam się do dokończenia historii, lecz z czasem pamięć o wspomnieniach zatarła się.

Pamiętam dzień, w którym nasza relacja odnowiła się. 
Napisałam do niego z zapytaniem o szczegóły klasy językowej, do której chciałam się przenieść. Pierwotnie zależało mi na klasie dwujęzyczno- geograficznej ze względu na Gabi, jednak kierunek ten nie został otworzony, więc zmuszona byłam przenieść się do innej klasy.

18.10.2024 - ponowna próba dokończenia historii

Czasem zastanawiam się, dlaczego nigdy nie mogłam dokończyć tego wpisu i zapewne powodem jest fakt, że ta historia nie ma końca i mam obawy, że nigdy całkowicie się nie skończy. Nie wiem więc, czy jestem w stanie na tyle poukładać myśli, aby zapisać choć cząstkę tego co było, ale spróbuję. 

Ludzie tkwią w naszych umysłach przez to, że żyjemy wizją człowieka, którego pamiętamy. Nie zawsze jest jednak tak, że te wspomnienia wysnute w naszej głowie są odzwierciedleniem rzeczywistości i można rzec, że tak było tym razem. Lata od zakończenia przedszkola mijały, ale ja wciąż pamiętałam jego imię, jego dawne nawyki i uczucia, którymi przed laty go darzyłam. Mam wrażenie, że tylko jedna osoba na tym świecie znała w tamtym okresie moje myśli i bardzo chciała, aby nasze losy jeszcze się połączyły -  była to Gosia. Nie bez powodu, w końcu mieszkaliśmy w tym samym mieście, więc szansa na ponowne spotkanie naszej dwójki była spora. I faktycznie kilka razy w ciągu tej 9-letniej rozłąki udało mi się go zobaczyć ponownie. O dwóch pamiętam szczególnie. Pierwsze spotkanie miało miejsce w drugiej klasie szkoły podstawowej, pamiętam, że było to jakoś w okresie komunijnym, bo miałam tego dnia na sobie próbną fryzurę. Gosia z krzykiem przybiegła do mnie, mówiąc, że go odnalazła. Ruszyłyśmy więc w kierunku ulicy Polnej i wtedy ujrzałam go po raz pierwszy. Był wyraźnie przestraszony tym spotkaniem, więc widziałam go krótko. Nasze oczy tego dnia tylko się minęły. Ponownie było kilka lat później w okresie końca podstawówki, gdy siedzieliśmy częścią naszej klasowej grupy przy budce. A może to on siedział, a ja po prostu szłam z bliskimi? Trudno stwierdzić. No cóż, tego dnia też szybko uciekł speszony. Odwaga w jego przypadku nie była jego mocną stroną.

Tak pamiętam okres przejściowy, zdarzyło nam się kilka razy napisać na dawnym nk, gdzie przez 4 lata miałam w pamięci, że ten związek nie został zakończony i postanowiłam do niego napisać, aby mieć czyste sumienie i w moim dziecięcym okresie pójść dalej. Czasem pewnie jeszcze Gosia w gimnazjum szepnęła mi o nim słówko, choć nasza przyjaźń wtedy i tak dobiegała końca, więc i wspomnienie o nim również. I tak w moim życiu nastała kolejna zmiana - koniec gimnazjum i decyzja, że naukę będę kontynuować w Zanie. I tu zaczyna się kolejny początek.


Tak, jak wspominałam - napisałam do niego z prośbą o pomoc w przeniesieniu. Kierunek, na który pierwotnie szłam nie został otwarty, więc szukałam alternatywy. Początkowo miałam iść z Gabi, ale ona zdecydowała się na kierunek, który kompletnie nie był moją bajką, więc szukałam innej opcji. Możliwości były dwie - human, czyli kierunek dla mnie, ale z ludźmi z którymi nie czułam się najlepiej, albo przeniesienie się do klasy dwujęzycznej, gdzie była moja długoletnia przyjaciółka Ola i on. Wybrałam tę drugą opcję i w decyzji pomógł mi Cyprian. Oboje bardzo cieszyliśmy się, że nasze losy znów się połączą. W końcu stare przysłowie mówi, że stara miłość nie rdzewieje, prawda? Mam wrażenie, że od tego momentu pisaliśmy bez przerwy. Całe wakacje spędzałam na konwersacji z nim i marzycielsko czekałam na początek roku, aby go spotkać. Rozmowy były głębokie, do dziś dziwię się, że tyle z siebie wylewałam wobec tak naprawdę obcego człowieka. Wspominaliśmy dawne uczucia, wspomnienia a nawet dzieliliśmy się wizjami na przyszłość. W konwersacji padały słowa miłości, która wtedy przybierała słodki smak. Nie było wtedy jednak obietnic, wręcz przeciwnie - wspomniał on wtedy, że obaj jesteśmy singlami, więc nie musimy deklarować zobowiązań. 

Dla mnie swoją drogą to był okres bardzo rozkwitający - moja figura zaczęła się zmieniać, zaczęłam ubierać się inaczej i zainteresowanie mężczyzn względem mojej osoby bardzo wzrosło. Więc korzystałam - pierwsze wakacyjne relacje, randki a nawet chłopak. Chciałam wykorzystać okres wakacji i cieszyć się życiem. Pamiętam, że latami wspominałam te wakacje jako najlepsze w życiu - dużo się działo a to akurat bardzo lubiłam. Naprawdę czułam wtedy szczęście. Cyprian gdzieś w tle mi towarzyszył rozmową. Jednak oprócz zwykłego pisania nie było bezpośredniej chęci do spotkania, tego nigdy nie zaproponował, więc w tamtym czasie korzystałam z innych opcji. Nie wiem w jaki sposób połączyło mnie uczucie z Dominikiem Dolata, ale nawet przez pewien okres byliśmy razem i wiem, że bardzo go zraniłam. Jego charakter jako mężczyzny nie był dla mnie - był bardzo dziecinny i mocno ograniczający, a ja w życiu bardzo ceniłam wolność. Co więcej, dalej pisałam z Cyprianem nie przyznając mu się przez pewien czas do relacji. Po latach wiem, że nie było to do końca w porządku z mojej strony, więc rozsądną decyzją było zerwanie. W tamtym okresie myślałam, że zakończyłam ten związek dla niego i częściowo było to prawdą, choć tak naprawdę zrobiłam to dla siebie. Związek bez miłości nie jest w stanie przetrwać.

I tak minęły wakacje, ja byłam już singielką i nastał 1 września, czyli dzień, w którym składałam mu życzenia. A czego mogłam życzyć temu mężczyźnie? Spełnienia marzeń, dużo miłości i trzech lat miło wspólnie spędzonych. Oj Cyprian, sam wiesz, jak źle się to zestarzało...

Po latach widzę, że obaj mieliśmy wątpliwości, ale nie do tego czy coś do siebie czujemy, bo to było pewne, ale tego jak się potraktujemy. Obaj nieśliśmy ze sobą przeszłość, nie tylko wspólnych wspomnień, ale również tych, które tworzyliśmy osobno. Baliśmy się, że wzajemnie będziemy się krzywdzić, więc daliśmy sobie pół roku. Jak minął ten czas? Bardzo szybko wyznaliśmy sobie miłość, robiliśmy to codziennie, tylko słowa pisane nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Z jednej strony nie chciałam pokazywać na forum, że coś nas łączy, bo on nie angażował się na tyle w realnym życiu, aby całkowicie poświęcić się tej relacji. Moje zdanie co do kwestii związków zawsze pozostawało niezmienne i inicjatywa spotkania w mojej opinii powinna leżeć po stronie mężczyzny. Jednak oprócz standardowej korespondencji z chęcią bycia razem nie było prób realizacji. Tak więc czekałam. Zawsze pisał, że chce mieć mnie całą dla siebie, obiecywał niezmienną miłość, ale w momencie zetknięcia z rzeczywistością tej bliskości brakowało. Brakowało mu odwagi, a tego znieść nie potrafiłam, bo jest to cecha, która w moim przypadku zawsze była istotna w kontekście mężczyzn. Tutaj inicjatywa nie istniała. Więc kolejny okres to z jednej strony spotkania w klasie, krótkie rozmowy podczas lekcji i wspólne korespondencje z innymi osobami podczas przerwy. A po szkole? Wiadomości z obietnicą miłości. 

Tutaj warto jednak zatrzymać się na chwilę i wspomnieć o jednej sytuacji, która była inna. To lekcja religii, podczas której siedzieliśmy razem. W czasie prowadzenia lekcji powoli zaczęłam czuć, jak jego ręka zbliża się do mojej. To był długi proces i przez pewien czas pamiętałam go w pełni. W pewnym momencie nasze dłonie się splotły. Nigdy wcześniej tego nie czułam, całe moje ciało pulsowało a my tkwiliśmy tak w nieskończoność. Jego delikatny dotyk na mojej dłoni. W pewnym momencie wybił dzwonek, który zakończył ten proces, proces łączący w pewien nietypowy sposób dwa ciała.

Tak mijały kolejne dni, które spędzaliśmy na rozmowach telefonicznych, spotkaniach w szkole czy też mniejszych lub większych niezgodnościach. Z czasem relacja nie zaczęła iść dalej, wciąż pisaliśmy a ja czekałam na propozycję randki, niekoniecznie takiej, która była w restauracji, ale spotkania, które pozwoliłoby nam się bliżej poznać. I wszystko w pewnym momencie pękło. 16 września 2017 rok. Tego dnia udaliśmy się na ekipowy wypad z Olą i Dawidem, los jednak chciał, że on tego dnia był ze swoimi kolegami na dworze, a my minęliśmy się. To był kolejny raz, który udowodnił mi, że w rzeczywistości z jego strony nie ma inicjatywy, a puste słowa. Po prostu nas minął, udając, że się nie znamy, był bardzo speszony. Od słowa do słowa została rzucona myśl, że być może byli oni pod wpływem używek, czego w tamtym okresie bardzo nie szanowałam i uznawałam to za patologię. Tego dnia chciałam rzucić wszystko, aby pójść do niego, porozmawiać i jakoś go ułożyć, bo było to jego pierwsze zderzenie z takimi używkami. Tak też zrobiłam, jednak był to moment w którym zdecydowałam pójść do niego pomimo dotychczasowego spotkania. Koszt, który poniosłam martwiąc się tego dnia, był taki, że tego dnia Dawid wpadł w rozpacz, której jeszcze nie widziałam. Tej nocy wyznał mi również swoje uczucia, których ja nie byłam w stanie odwzajemnić. W tamtym okresie było to zderzenie, którego się nie spodziewałam - z jednej strony zawiodłam się na osobie z którą widziałam przyszłość, z drugiej jednak osoba, którą postrzegałam jako przyjaciel, miała całkowicie inne zamiary wobec naszej relacji. Przez chwilę straciłam naszą przyjaźń, która wtedy była bardzo wartościowa.

Pewna bańka pękła, stałam się bardziej oschła i nie widziałam potrzeby kontynuowania tej relacji. Czasem zastanawiam się, czy nie była to wymówka do zakończenia tej relacji w kontekście romantycznym. Skłamałabym mówiąc, że w tym okresie chciałam być z nim w związku. Wiedziałam z czym by się to wiązało. Mówiąc szerzej, nie chciałam ograniczeń, chciałam być wolnym człowiekiem, który sam będzie decydował z kim i co robi, a niestety Cyprian przejawiał zachowania manipulatora. Nie wiedział, czym jest dojrzała relacja, ja pozornie też nie wiedziałam, ale było we mnie więcej świadomości. Ja zaczęłam robić kilka kroków w tył, on z kolei zaczął naciskać i stawiać warunki. 

Kolejnym przełomem była domówka, którą zorganizowałam. Tego dnia, gdy rodzice byli na weselu, przyjechało do mnie kuzynostwo. Zbieg okoliczności sprawił, że Daszek tego dnia wpadł do mnie a do sieci trafiło niefortunne zdjęcie - nas trzymających się za ręce. Oczywiście wszystko było zrobione w ramach pewnego rodzaju żartu, ale nie spodziewałam się, że wywoła to takie reakcje wśród rówieśników i oczywiście u Cypriana, który od zawsze czuł w nim konkurencję. Ta relacja już na tym etapie nie miała sensu jej kontynuowania. Było w nas dużo żalu, którego nie byliśmy w stanie stłamsić a nasze rozmowy głównie kończyły się kłótniami. Nie mogliśmy wyjść z tego błędnego koła, ponosząc równą winę za swoje czyny. Ta relacja nie była zdrowa i wielokrotnie pojawiły się słowa, których wypowiedzenie nie powinno mieć miejsca. Łączyła nas jednak więź, która sprawiała, że żaden z nas nie był w stanie przestać. I tak mijały miesiące a my w zapętleniu odrzucaliśmy się nawzajem a wizja wspólnej przyszłości się oddalała. Urodziny spędziłam bez życzeń z jego strony, bo byliśmy w okresie konfliktu, ponowny kontakt nawiązał się w okolicy grudnia, a święta sprzyjały zaprzestaniu konfliktów. Wróciły nasze rozmowy, które również były pełne miłości i czułości. Nie potrwało to jednak długo, lekcja z przeszłości wciąż nie została odrobiona i przez brak odpowiedniej komunikacji zaprzestaliśmy tej relacji, ostatecznie. Z końcem roku każde z nas dodało ostateczny gwóźdź do trumny i poszliśmy w swoją stronę.

Chociaż ciężko jest iść w swoją stronę, gdy każdego dnia widzisz jego wzrok. Początek roku był równocześnie początkiem jego relacji, ale nie ze mną. Mnie nigdy nie pocałował w okresie nastoletnim, nawet nie próbował a los chciał, że w sylwestrową noc postanowił trwać z inną dziewczyną, z którą następnie przez pewien wprawdzie krótki okres był nawet w relacji. Ja w tym okresie skupiłam się na sobie i rozwijałam znajomość z Michałem, który dawał mi znacznie więcej niż obietnicę miłości, poświęcił mi czas i cząstkę siebie. I choć serce wciąż pragnęło nas razem, to rozsądek tkwił w przekonaniu, że to będzie zła decyzja. Miesiące mijały, a role się odwróciły. Ja weszłam w związek, który trwa do dzisiaj. Cyprian pojął, że stracił szansę i widziałam, że bardzo go to bolało. Codzienne przeszywanie wzrokiem, inicjatywy wspólnych spotkań. Chciał zatrzymać choć cząstkę mnie, ale było już za późno. Z Dominikiem odnalazłam siebie, był mężczyzną, którego pragnęłam. Dawał mi uwagę, czas, miłość i zrozumienie i na tym etapie życia czułam, że odnalazłam cząstkę siebie, którą niestety zgubiłam.

I tutaj można by było postawić kropkę, ale nie do końca. Przez kolejne dwa lata mijaliśmy się na korytarzu, widzieliśmy się na lekcjach, niezmiennie czułam jego wzrok. Czy miał kogoś w tym czasie? Być może, ale to były raczej krótkie relacje. Nastały czasy covida, skończyliśmy szkołę, a nasze drogi pozornie się rozeszły, ale przez grono wspólnych znajomych czasem się spotykaliśmy. Nie było to dobre, dla nas obojga. Po spotkaniach z nim zawsze czułam przeszywające poczucie winy i pomimo tego, że do niczego między nami nie doszło, to ogromny ból przeszywał moje serce z poczuciem zdrady. Spotkania bardzo ciążyły mi na sercu - z jednej strony był ważnym rozdziałem w moim życiu, pierwszą miłością, z drugiej zaś to było bardzo nieuczciwe. Desperacko pragnął być obok mnie, tak przynajmniej mi się wydawało, ale czarę goryczy przelał moment, w którym podczas ogniska złapał mnie za rękę. Ja mu na to pozwoliłam, choć oczywiście krótko po tym ją odepchnęłam. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie - dlaczego teraz? Od pewnego czasu mieszkałam już we Wrocławiu, żyłam w szczęśliwym związku a on próbował to zaprzepaścić. Długo nie potrafiłam sobie tego wybaczyć, poczułam się po prostu słaba, uległa. Dotyk, którego niegdyś bardzo pragnęłam stał się moim utrapieniem. 

Naszą relację ostatecznie zakończyliśmy w 2021 roku, gdy podczas rozmowy wyznałam mu szczerze, po raz pierwszy co czułam i jak bardzo potrzebowałam go przed laty, wykazując zmartwienie jego potencjalną chorobą alkoholową. Tego dnia on również wyznał mi, że przez lata nie potrafił poradzić sobie z naszym rozstaniem i obiecał wyleczyć się ze mnie. Nasze losy ostatecznie rozłączyły się i od tego czasu praktycznie się nie widzimy. 

Czasem zastanawiam się, czy to co nas połączyło było miłością. Czy on naprawdę mnie kochał? A może byłam jedną z wielu, bo szczerze mówiąc wielokrotnie próbował to udowodnić. Wiem, że połączyła nas wyjątkowa więź i takiego uczucia nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To jak jego wzrok czy dotyk przeszywał moje ciało było moją słabością. Po latach dostrzegam moje wady, w tym ogromny brak komunikowania swoich potrzeb jak i jego w postaci ogromnej zaborczości i braku zaufania względem innych relacji. Nie wiem, czy nasze losy jeszcze się spotkają. W moim umyśle jednak zakiełkowała myśl, że chciałabym choć raz doświadczyć jego dotyku, choć wiem, że do tego nie dojdzie. Po latach wiem, że myśl o nim nigdy całkowicie nie ustąpi, próbowałam to zetrzeć i wymazać, jednak jest to niemożliwe. W pewnym stopniu jestem mu wdzięczna za to, że pojawił się w moim życiu. Choć ledwo się znaliśmy, nasza historia już na zawsze pozostanie pięknym wspomnieniem.




Thank you Cyprian, I hardly knew you

27 maja 2018

"We were just kids when we fell i love..."

27.05.2018

Zauważyłam, że w mam w nawyku pisanie w  czasie gorszych dni. Pisanie bardzo mi pomaga, jest to jedyny moment, w którym mogę wszystko z siebie wyrzucić. Dzisiaj również mam gorszy dzień. Tak po prostu w jednym momencie powróciło we mnie to poczucie bycia nikim, osobą bezużyteczną. Od dłuższego czasu nie pojawiały się takie stany i można powiedzieć że zapomniałam już o tym wrażeniu pustki. Nie rozumiem w jaki sposób moje samopoczucie ulega zmianie, jeszcze niedawno nie mogłam przestać się śmiać, a zaraz po tym jak Dominik kazał mi podjąć tak naprawdę błahą decyzję, narósł we mnie smutek. Dodam tylko że powiedział, abym powiedziała gdzie chcę iść, trochę się poirytował ale było to zrozumiałe. Mam ogromny problem z podejmowaniem decyzji, myślę że w dalszym stopniu jestem poniekąd zagubiona co może być przeszkodą w określeniu samej siebie.

Mimo złego samopoczucia chcę napisać o czymś wyjątkowym. Pragnę opowiedzieć o osobie która sprawiła, że poznałam uczucie, jakim jest miłość.


Zawsze miałam w zwyczaju przyglądanie się innym chłopakom, co jest  raczej normą wśród dziewczyn. Po raz pierwszy przykuł on moją uwagę na połowinkach. Na tej imprezie wyznaczałam sobie "zdobycze" mając nadzieje że zaproszą mnie do tańca. W myślach pojawił się również on. Pomimo nadziei że uda nam się zatańczyć choć jeden taniec, nie udało się. Tańczyłam z wieloma innymi chłopakami i pomimo tego że przeszedł mi przez myśl żal że nie zatańczyliśmy wspólnie, to bawiłam się znakomicie. Był dla mnie po prostu przystojny, tak naprawdę nic od niego nie oczekiwałam, jedynie zaczęłam go kojarzyć.


Nasze losy połączyły się dopiero na zawodach, w których brałam udział. Gdy szłam do szkoły,  Dominik nie odzywając się do mnie nigdy wcześniej uśmiechnął się jak gdyby nic a następnie powiedział siema, pytając jak idą zawody. Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam że udało nam się wygrać mecz z zespołem szkół. Nic nie znacząca rozmowa stała się początkiem czegoś wyjątkowego.
Tego dnia udało nam się ponownie porozmawiać w trakcie meczu ze Sławą. Dominik bardzo mnie zachwalał, mówił że dobrze gram w siatkówkę i pytał, czy gram w jakimś klubie. Często się uśmiechał, tak naprawdę do końca zawodów wymienialiśmy się uśmiechami. Gdy grał często spoglądaliśmy sobie w oczy komentując wynik meczu. Bardzo mi zaimponował, dostrzegłam w nim kogoś innego, osobę wyróżniającą się z tłumu, zapragnęłam go poznać


Moment w którym go poznałam był okresem, w którym za sprawą Dawida zmieniłam myślenie dotyczące miłości.  Dawid uświadomił mi, że warto kochać i pomimo mojego złego doświadczenia nie powinnam patrzeć na miłość w ten sposób. Wtedy zrozumiałam, że miłość można traktować na poważnie oraz że człowiek prędzej czy później dąży do miłości i nie można przed tym uciec. Ponowne spotkanie było kolejnym przypadkiem, choć ja nazwałabym to przeznaczeniem. W sobotę na osiemnastych urodzinach Daniela Kąkalca spotkałam go ponownie. Tej nocy tańczyłam z wieloma przypadkowymi chłopakami, jednak my byliśmy umówieni od lat. Początkowo nie rozmawialiśmy, gdyż nasze miejsca były znacznie od siebie oddalone, poza tym byłam osobą towarzyszącą, co było pewną przeszkodą. Przy wejściu powiedział zaledwie "siema siatkara, co tam ?" a ja już musiałam iść wraz z Fabianem odłożyć kurtki do szatni. Jednak w czasie, gdy Fabian rozmawiał z dziadkiem, przysiadł się tuż obok mnie i zaczął rozmowę. Podczas imprezy wielokrotnie na siebie wpadaliśmy i rozmawialiśmy, dużą część osiemnastki wspólnie przetańczyliśmy. Było niesamowicie i zapragnęłam spotkać go ponownie, liczyłam że uda nam się porozmawiać czy spotkać. Dominik bardzo mi zaimponował, był kulturalny i jednocześnie zabawny. Chciałam przetańczyć z nim całą noc.


Następnego dnia napisał. Nim się obejrzałam pisaliśmy każdego dnia po kilka razy. W szkole często na siebie wpadaliśmy i rozmawialiśmy. Spotkaliśmy się również po szkole, na moim treningu. Zaproponował on przywiezienie mnie do domu, zgodziłam się. Cały czas rozmawialiśmy, dużo nas łączyło. Wszystko się znacznie przedłużyło, bo zamiast pojechać od razu do domu pojechaliśmy pomóc babci Dominika a następnie udaliśmy się nad jezioro do Lginia. Oboje lubiliśmy dużo plotkować przez co tematy do rozmów nie kończyły się. Polubiłam jego uśmiech i miałam nadzieję na coś więcej.

W czasie przerwy wielkanocnej udaliśmy się na pierwszą randkę do pizzerii. Wszystko było niezwykłe. Bezustannie żartowaliśmy czy opowiadaliśmy zabawne historie z naszego życia. Następnie pojechaliśmy do jego znajomych, którzy nas zaprosili do turka. Następnego dnia pojechaliśmy wraz z Kubą i Brambim oraz ich dziewczynami do kina na "Kobiety mafii". Ten dzień był również wyjątkowy. Robiliśmy pierwsze kroki-trzymaliśmy się za ręce w samochodzie czy obejmowaliśmy podczas seansu. Cały okres wielkanocny spędziliśmy wspólnie. Szliśmy razem na święconkę do kościoła oraz na mszę w wielki poniedziałek. W wielkanoc poznałam rodziców Dominika. Wraz ze znajomymi grali w fife oraz pili alkohol. Dominik był w stanie nietrzeźwym jednak było to na swój sposób urocze. Bezustannie mnie komplementował i mówił że znalazł swój ideał. Był uroczy, potrafił oddać mi kurkę żeby tylko nie było mi zimno, pomagał mi roznosić zaproszenia na spektakl i zawsze oferował że mnie podwiezie gdy tylko robiło się pochmurnie. Pierwszy raz poczułam, że może się udać i że jest to coś wyjątkowego.

Kolejna impreza. Tym razem byliśmy na niej wspólnie. Po spektaklu, który o dziwo był bardzo udany pojechałam do Oli, która pomogła mi uszykować się na osiemnastkę. Dominik specjalnie nie pił do tego momentu aby mnie podwieźć. Byłam w trakcie zażywania antybiotyków, więc nie mogłam pić za dużo ale bawiłam się bardzo dobrze. Przetańczyliśmy praktycznie całą imprezę patrząc sobie w oczy. Podczas jednego z tańców pocałowaliśmy się. Było niezwykle, nie mogłam lepiej sobie tego wymarzyć. Gdy tylko oddaliłam się aby porozmawiać z Bernim, przyniósł mi kurtkę, aby nie było mi zimno. Cały czas był obok. Obejmował mnie i starał się abym poczuła się dobrze w towarzystwie. W trakcie imprezy poszliśmy również na spacer nad stawy, gdzie również całowaliśmy się.  Powoli zakochiwałam się, pragnęłam być blisko bez względu na wszystko. Po imprezie udaliśmy się na spacer, rozmawialiśmy o naszych uczuciach. Wspomniał o sytuacji z Dawidem, wiedział że był we mnie zakochany, powiedział jednak że jeśli nasze uczucie przetrwa, nikt nie będzie w stanie tego zepsuć. Dominik mówił że jest to coś prawdziwego i nigdy ta nie miał oraz że od czasu rozpoczęcia naszej znajomości jest znacznie bardziej roztargniony niż zwykle. Było to dla mnie bardzo słodkie, szczególnie że czułam podobnie. Z każdym dniem potrzebowałam go coraz bardziej, jak powietrza.


Od trzynastego kwietnia jesteśmy razem. Piątek pozornie pechowy jednak dla mnie był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Początkowo byliśmy u mnie, jednak gdy przyszła moja siostra z kuzynką udaliśmy się na spacer do parku. Siedzieliśmy na naszej ławce i obserwowaliśmy gwiazdy. Rozmawialiśmy na różne tematy i całowaliśmy się. Po niedługim czasie wspomniał że jestem wyjątkowa i zapytał czy chce zostać jego dziewczyną. Zgodziłam się. Po raz pierwszy poczułam, że jest to coś stałego, prawdziwego. Poznając Dominika moje myślenie na wiele tematów uległo zmianie. Zapragnęłam być blisko niego, chciałam każdą chwilę spędzać wspólnie. Po raz pierwszy mam pewność, że kogoś kocham, tak prawdziwie i być może na zawsze. Wierzę w to.

Pozostaliśmy tylko my z naszą malutką wieczną miłością.  Niezwykłe jest to, że poznajemy tysiące ludzi i nikt nas nie wzrusza, aż w końcu pojawia się ta jedna osoba, która zmieni nasze życie bezpowrotnie. Mam nadzieję że uda nam się przetrwać wszystkie przeciwności bo nie wyobrażam sobie życia bez Dominika. Kocham go i mam nadzieję że to ten jedyny






Wniosków na dzisiaj nie mam.
Trzymaj się, cześć

24 kwietnia 2018

Just an adventure

Połowa pierwszego semestru, wtedy spostrzegłam go po raz pierwszy. Uwodzicielski uśmiech od razu przykuł moją uwagę. Nasze oczy spotkały się i od tego momentu nie był dla mnie już taki sam. Mijał dzień za dniem i odczuwałam wrażenie że szłam do sklepiku tylko dlatego aby go zobaczyć. Moja pewność siebie ulotniła się nagle po tym jak wskazał na mnie na przerwie. Zapominałam o wszystkim innym wokół i cała moja uwaga była skupiona na nim. Jak to zagrać? Kim mam być? Co robić i w jaki sposób mam go znaleźć? Po niedługim okresie czasu usiadł tuż obok mnie w szkolnym sklepiku i rozpoczął rozmowę. Oboje w nawyku mieliśmy obserwowanie ludzi i przypadek sprawił że natrafiliśmy wzrokiem na siebie. Nie zaczął rozmowy pytaniem: co tam? lub też przedstawieniem siebie lecz zwrócił on uwagę na to, że lubię obserwować innych. Rozmowa nie trwała długo gdyż przerwa kończyła się. Z tego całego amoku nie zapamiętałam nawet jego imienia, jedynie skrawek tego, co mi powiedział. Została jedynie nadzieja że uda mi się jeszcze z nim porozmawiać. Bezskuteczne było szukanie go w mediach społecznościowych. Udało mi się jedynie poznać jego imię.

Kolejny poniedziałek. Ten dzień nie był jednak zwykłym dniem. Dwa dni po połowinkach w dzień moich urodzin spotkałam go ponownie.  Znów ujrzałam ten uśmiech którym się cechował.  Zaczepił mnie gdy stałam wraz z koleżanką podczas jednej z  przerw. Zwrócił on uwagę na mój dres, który kupiłam sobie jako prezent urodzinowy. Miałam nadzieję, że ta chwila będzie trwała wiecznie. Podczas tej przerwy poruszyliśmy wiele tematów. Dowiedział się o moich urodzinach i dostrzegł  mój naszyjnik z krzyżem. Byłam zauroczona i powoli zapomniałam o sytuacji sprzed kilku tygodni.
Rozmowę przerwał dzwonek. Przed pożegnaniem się podałam mu swój numer. Wiedział o mnie wiele co świadczyło o tym że dopytywał się o mnie swoich znajomych. Czułam że napisze i tak też stało.

Często pisaliśmy. Potrafiliśmy poruszać wiele tematów. Nasze poglądy często różniły się jednak mogło to być wynikiem różnicy wieku. Coraz częściej o nim myślałam i uśmiechałam się za każdym razem gdy słyszałam jego imię. Nasze oczy często spotykały się na szkolnym korytarzu, zdarzało się rozmawiać podczas przerw.  Dwa dni po moich urodzinach odbył się charytatywny turniej piłki nożnej w którym uczestniczył. Moje lekcje zaczynały się dopiero o 10 więc przyszłam szybciej aby go zobaczyć. Poszłam zaledwie na hiszpański a następnie udałam się na salę, na której byłam do końca zawodów. W trakcie przerw od meczy rozmawialiśmy a gdy grał kibicowałam mu. Po turnieju odwiózł mnie do domu. Nie zapomnę momentu w którym napisał mi " chciałem cię pocałować bo masz ładne usta, chciałem zobaczyć jak smakują". Tak banalny tekst urzekł mnie, nie mogłam przestać się uśmiechać. Ja również tego zapragnęłam.

Dwudziesty-trzeci listopada. Pierwsza randka. Leszno. Pojechaliśmy wieczorem. Przed seansem mieliśmy pojechać do mcdonalda, jednak był zamknięty. Udaliśmy się na film "NAJLEPSZY". Nie zaprzeczam że był on jedną z lepszych polskich produkcji, jakich udało mi się obejrzeć. Siedzieliśmy wtuleni w siebie na jednej z kanap i oglądaliśmy z zaciekawieniem film. W samochodzie również bardzo dobrze się bawiliśmy. Z wczuciem śpiewaliśmy przeboje z radia, recytowaliśmy wiersze. Ja opowiadałam "Nic dwa razy" a on wspomniał fragment pieśni o miłości. Na koniec odwiózł mnie do domu i namiętnie całowaliśmy się w samochodzie.

Przyjechał po mnie po treningu. Poszliśmy na spacer i rozmyślaliśmy o przyszłości, nie dalekiej jednak była to ciekawa odskocznia od teraźniejszości. Zdarzało się, że odprowadzał mnie czasami kawałek do domu w trakcie przerwy.  Dobrze się czuliśmy  swoim towarzystwie, jednak czegoś zabrakło.

Miał wątpliwości, miał wyrzuty sumienia. Czułam to. Widziałam wahanie. Początkowo uznał że nie ma to sensu jednak później brnął w to dalej. Mama powiedziała mi że jest on świadkiem jehowy. Początkowo nie był to dla mnie problem i irytowałam się, gdy mama mówiła mi że nie jest to dobry wybór, jednak potem również to zrozumiałam. Dwa światy nie do pogodzenia a jednak my dalej w tym trwaliśmy. Wszystko zaczęło się komplikować, nie czułam już tej beztroski i zabawy. Ja również miałam wyrzuty sumienia. Chciałam to zakończyć jednak coś mnie do niego przyciągało. Zaczęłam unikać sklepiku i jego wzroku. Dostrzegł że jest coś nie tak, widział że go unikałam.

Gdy nie przychodziłam do szkoły z powodu złego stanu zdrowia, zaproponował że mnie odwiedzi. Zgodziłam się. Nie wiem czy był to dobry pomysł, jednak nie żałuję tej decyzji. Początkowo rozmawialiśmy na błahe tematy. Włączyłam jeden z odcinków  "nieprzygotowanych" a następnie słuchaliśmy muzyki. Całowaliśmy się. Nasze zachowanie można było porównać do zwierząt. Pragnęliśmy siebie nawzajem, czułam to. Wszystko przerwał telefon. Michał poszedł do domu a ja starałam się usunąć jego zapach z mojej kołdry. To był koniec, czułam że już dłużej nie potrafię.

Wieczorem odbyliśmy rozmowę. Wyznał mi kim jest i powiedział że miał wyrzuty sumienia gdyż znacznie różniliśmy się naszymi wierzeniami. Oznajmiłam mu, że to koniec i nie powinniśmy dłużej kontynuować naszej znajomości. Zaakceptował to i nie starał się zmienić mojej decyzji. Sądzę że on również miał w zamiarze zerwanie kontaktu, jednak starał się to odwlekać. Nasza przygoda zakończyła się a pozostały jedynie wspomnienia.

Jednak czy zakończyliśmy to definitywnie? Nadarzały się dni w których rozmawialiśmy, żyjąc z myślą że coś nas łączyło i dążąc do tego aby to wróciło. W ostatnim czasie dostrzegłam go w szkole, gdy szedł ze spuszczoną głową w szkolnym korytarzu. Spojrzeliśmy wtedy na siebie jakby to był pierwszy raz, gdy nasze oczy spotkały się. Zapytałam się co słychać a on zwierzył mi się że nie jest w nastroju. Poprawiłam mu humor a w wieczorem rozmawialiśmy na różne tematy przez telefon. Zdarzały się dni, w których pisaliśmy, zdarzały się dni, w których rozmawialiśmy. Wracaliśmy do siebie a następnie wzajemnie się odpychaliśmy. Potem było już za późno. Dokonałam wyboru i zaczęłam odmawiać wyjazdu do Boszkowa lub w inne miejsca. Podjęłam decyzję i zdecydowałam się żyć w trwałym związku niż trwać w tej przygodzie.

Często mi go brakuje. Zdarza mi się szukać go idąc do sklepiku szkolnymi korytarzami. Szukam go, widząc czerwone auta i uśmiecham się słysząc w radiu utwór KATCHI. Nie zapomnę tej przygody, bo była ona bardzo wyjątkowa. Michał dużo mnie nauczył, to on pokazał wiele wartości które powinno cenić się w życiu. Naszą relację cechowała pewna intensywność, którą bardzo lubiłam. Nie zapomnę jego oczu, jego uśmiechu czy zapachu i mimo że początkowo był mi obojętny, to po urwaniu kontaktu nagle zaczęło mi zależeć. Zgubiłam się w tym wszystkim, bo nie byłam z nim szczera. Nie potrafiłam się otworzyć i być sobą. Często udawałam kogoś, kim nie jestem aby mu się przypodobać a przecież nie o to w tym chodziło. Nie ufałam i traktowałam to jak zabawę. W końcu była to przygoda.Czy pokochałabym go? Myślę że tak. Nie udało się poprzez decyzje które podjęłam w czasie naszej relacji, bo nie chciałam otworzyć się na coś co mogło być prawdziwe.  Wszystko mogłoby zakończyć się w inny sposób, jednak nie można zakładać maski. Oboje się w tym wszystkim pogubiliśmy, nas obu dręczyło sumienie, oboje zepsuliśmy. Pamięć zostanie i wspomnienia.Gdybyśmy tylko mogli poznać się od nowa i zacząć wszystko od początku wyglądałoby to inaczej. Tym razem zabrakło odwagi oraz wiary w to że może nam się udać.



Wnioski wyciągnij sama, trzymaj się. Cześć



20 marca 2018

Just confused

20.03.2018

Ostatnio brak mi czasu. Dwa tygodnie temu w piątek wraz z Gabi i Gosią byłyśmy na wolontariacie. Jako że nasza warta była ostatnia, poszłyśmy liczyć zebrane pieniądze i spisać protokół. Było trochę niezręcznie ze względu na to że wszystko odbywało się w samochodzie pana Koniuszko. Tego samego dnia miałyśmy w zamiarze pójść do piccolo ale nie było wolnego stolika więc poszłyśmy po batoniki do biedronki. Dziewczyny odprowadziły mnie do skrzyżowania gdzie w dalszym ciągu rozmawiałyśmy i ustalałyśmy co odpisać pewnemu hiszpanowi. Następny dzień był równie ciekawy. Byłam wraz z Bernim i Maćkiem na domówce u Dawida. Pierwszy raz zagrałam w fifę i mimo że poszło mi tragicznie to bardzo spodobała mi się tego rodzaju rozrywka. W późniejszym czasie spotkaliśmy się z Darią która potrzebowała pomocy. Była bardzo przestraszona i twierdziła że pewien mężczyzna ją nękał i musiała uciekać. Wyjaśniliśmy sprawę i choć do dzisiaj nie wiem czy mówiła prawdę to było to ciekawe doświadczenie.


W czwartek w Staszicu odbyły się zawody siatkówki. Pierwszy mecz odbył się pomiędzy zespołem szkół a liceum w którym zwyciężyłyśmy dwoma setami. Następnie czekałyśmy na następny mecz który miał się odbyć tuż po meczu Sławy ze Staszicem. Z każdym punktem stres wzrastał. Bardzo obawiałam się meczu szczególnie że siatkarki ze Sławy miały trzy razy w tygodniu treningi oraz sparingi w weekendy. Początkowo wygrywałyśmy pierwszy set, lecz mimo przewagi, przegrałyśmy go. W następnym secie początkowo szło nam nie najlepiej. Przegrywałyśmy 18:12 i nasza przegrana była prawie pewna. Cieszę się że tego dnia byłam tak pozytywnie nastawiona i w dalszym ciągu wierzyłam że uda nam się wygrać. Po okrzykach i bezustannym uśmiechu nasza drużyna znacznie się zmotywowała. Wygrałyśmy set jak i dogrywkę oraz zostałyśmy mistrzyniami powiatu.
Myślę że nasze zwycięstwo było kwestią dobrego nastawienia i nie ukrywam że jestem bardzo dumna z naszej drużyny! Dałyśmy radę i jedziemy na rejony z czego bardzo się cieszę.






W piątek nocowałam u kuzynki. Wspominałyśmy wakacje i rozmawialiśmy na wiele tematów. Z rana pojechałam do domu szykować się na osiemnastkę. Około osiemnastej przyjechał po mnie Fabian i udaliśmy się do zameczku w Dębowej Łęce. Początkowo impreza była mało interesująca. Mieliśmy miejsca koło rodziny więc nie było z kim rozmawiać, jednak po dłuższym czasie cała uroczystość znacznie się rozkręciła.  Poznałam bliżej kilka osób i świetnie się bawiłam. Najlepiej tańczyło się z Dominikiem którego bardzo polubiłam. Nie sądziłam że jest on tak kulturalny i uprzejmy.Nie ukrywam że bardzo mi zaimponował. Mam nadzieję że natrafi mi się okazja znaleźć się jeszcze na niejednej takiej imprezie. 







Ludzie popełniają błędy. Ja mam w nawyku popełnianie ich bezustannie. Cóż człowiek uczy się całe życie a każda zła decyzja umacnia naszą osobowość. Moją wadą w szczególności jest to że zapominam postawić kropkę na końcu znajomości. Każdego poznanego człowieka traktuję bardzo sentymentalnie i niezwykle trudno mi z niego zrezygnować. Często wracam do przeszłości, analizuję zdarzenia i tworzę inne scenariusze.Myli mi się to co czuję, z tym, co myślę, że czuję. Między innymi dlatego jestem taka zagubiona. Tworzę własne scenariusze, by choć przez chwilę poczuć czego tak naprawdę pragnę. Jednak nie jest to sposób na oswojenie się teraźniejszością. Z przyszłością należy się pogodzić, nie dlatego że była zła lecz dlatego że jest martwa. Ja nie potrafię tego robić. Wystarczy jedno spojrzenie i wszystko wraca. W nawyku mam podejmowanie pochopnych decyzji, większość okazuje się być słuszne jednak zdarzają się i takie które są złe, choć aktualnie sama nie wiem co jest dobre. Mam mętlik w głowie i za nic w świecie nie potrafię tego wszystkiego sobie poukładać. Nie wiem czy gdybym wróciła do sytuacji sprzed kilku miesięcy to bym coś zmieniła, jednak mam pewność że bardzo brakuje mi osoby którą na pewien sposób utraciłam. Bardzo późno zdaję sobie z tego sprawę i nie wiem czemu ale obwiniam się o to choć wiem że nie powinnam. Musiało tak być i nic nie mogę z tym zrobić i mimo tęsknoty mam nadzieję że z biegiem czasu nie będę niczego żałować. Będzie dobrze.



Na zakończenie niewielka wskazówka dla siebie. Nie bądź tak chaotyczna i naucz się podejmować decyzję i trzymać się ich. Nie pozwól żeby inni cię zrani i traktowali jakbyś była nikim a następnie uważali za kogoś ważnego. Odnajdź się w tym świecie i bądź szczęśliwa

Trzymaj się, cześć


PS. Widzę statystyki chujcu, wiem kiedy czytasz

5 marca 2018

Again

05.03.2018

Każdy ma chwile słabości. Jeśli mam być szczera to bardzo szybko się pozbierałam. W zaledwie kilka dni powróciłam do standardowego stanu. Wszystko powróciło do dawnego stanu rzeczy. Piątkowy dzień był bardzo dobry. Już wstając wiedziałam że tego dnia będzie pozytywnie. Lekcje minęły bardzo szybko i nim się obejrzałam, siedziałam w jednej z ławek szkolnych w gimnazjum. Na kółku było dość spokojnie głównie dlatego że drugoklasiści nie przyszli na zajęcia. Zagraliśmy trzy akty i zajęcia skończyły się. W tym tygodniu kółko odbędzie się w domu kultury. Nie mogę uwierzyć że tak niewiele czasu zostało do premiery sztuki. Jeszcze niedawno zastanawiałam się czy jako absolwentka gimnazjum będę mogła w dalszym ciągu brać udział w zajęciach a teraz czekam na premierę naszych starań która odbędzie się 6 kwietnia. Jeśli mam być szczera to do występu podchodzę z dystansem. Nie podobają mi się aktorzy biorący w niej udział jak i sama sztuka gdyż sądzę że jest archaiczna i nudna. Mimo wszystko mam nadzieję że wszystko się uda tak jak planujemy.





Po kółku poszłam porozmawiać z Dawidem. Wszystko powróciło do dawnego stanu rzeczy i mimo że nie podał mi przyczyny tego całego zamieszania to nie zamieniam go winić. Działał pod wpływem impulsu i rozumiem że popełnił błąd. Sama nie jestem idealna i często podejmuję pochopne i niesłuszne decyzje. Jeśli mam być szczera to nie chcę wiedzieć dlaczego tak zdecydował. Nie chcę poznać przyczyny bo wiem że nasza relacja uległaby zmianie a mimo wszystko bardzo mi na nim zależy. Raz go zraniłam i nie zamierzam robić tego ponownie. Cała ta sytuacja pozwoliła mi dostrzec jak istotną jest osobą w moim życiu. Na razie odczuwał pewien dystans jednak myślę że po kilku dniach ulegnie to zmianie. W następnym tygodniu planujemy spotkać się dwukrotnie- w środę i sobotę. Z tego co wiem w weekend odbędzie się domówka więc zapowiada się ciekawie. W Dawidzie zawsze ceniłam szczerość i mimo że w ostatnim czasie powiedział mi wiele przykrych słów to wciąż uważam go za przyjaciela. Samotność minęła a wraz z nią pustka. Wszystko zapełniła jedna osoba. Cieszę się że wszystko się ułożyło a cała ta sytuacja uświadomiła mnie że ludzie są dla mnie ważni i w każdej chwili mogą odejść, dlatego warto o nich walczyć.


Sobota również była dobrym dniem. Wstałam wcześnie z rana i pojechałam z tatą na zakupy, następnie posprzątałam w domu i udałam się na wolontariat. Pod sklepem czekała na mnie Gabi wraz z Gosią, po kilku minutach przyjechał Miłosz z Wałkiem. Tym razem ludzie nie byli tak pomocni jak poprzednim razem. Po niecałych dwóch godzinach koszyk nie był pełny, nawet w połowie. Ludzie byli zdecydowanie mniej uprzejmi niż w trakcie ostatniej zbiórki, wiele osób nie chciało przyjąć chociażby ulotki nie wspominając już o wrzuceniu zaledwie jednego produktu do koszyka. Trudno być dobrym w dzisiejszych czasach, szczególnie że panuje taka znieczulica wśród społeczeństwa. W trakcie zbiórki pewna kobieta została posądzona o kradzież mimo że oddała produkty z własnego koszyka. Mimo pomocy zamiast podziękowań otrzymała krytykę. Okazywanie dobroci może być często nieopłacalne lecz z pewnością jest słuszne.


Po zbiórce w sklepie wraz z Gosią zorganizowałyśmy mojej najlepszej przyjaciółce niewielkie przyjęcie urodzinowe. Standardowo kupiłyśmy jej prezent który zdecydowanie przypadł jej do gustu. Szczególnie spodobała jej się bransoletka. Była naprawdę piękna. Przyjęcia urodzinowe tego typu to dla nas tradycja. Wszystko zaczęło się w poprzednim roku dzień przed moimi urodzinami. Byłyśmy na koncercie w którym brała udział Gosia a następnie poszłyśmy do jej domu w którym czekała mnie niespodzianka. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć o tym geście. Nigdy nie przypuszczałabym że ktoś może zrobić dla mnie coś tak pięknego, szczególnie że przyjęcie tego typu zawsze były moim marzeniem.W sobotę najpiękniejszym momentem był uśmiech mojej przyjaciółki. Jest ona najważniejszą osobą w moim życiu i wiem że w najgorszych momentach mogę na nią liczyć. Cieszę się że spotkałam kogoś takiego jak ona, bo dopełnia mnie pod każdym względem a życie bez niej nie ma sensu. Dzięki niej zrozumiałam czym jest przyjaźń i miłość. Jestem jej wdzięczna za wszystko co mi pokazała, czego nauczyła. Dzięki niej jestem tutaj szczęśliwa. Jestem jej wdzięczna chociażby za obecność, ciepłe słowo czy uśmiech. Jest moją najlepszą przyjaciółką bo pomimo moich wielu złych decyzji została ze mną i bezustannie mnie wspierała. Dla mnie nie ma ważniejszej osoby i sądzę że tak pozostanie.






Dzisiejszy dzień był pozytywny, szczególnie na sparingu. Nasz zespół grał z gimnazjum językowym i wszystkie sety udało nam się zwyciężyć . W następny czwartek odbędą się powiaty. Drużynę mamy dobrą i mam nadzieję że uda nam się wygrać. Dzisiaj grałyśmy świetnie, mam nadzieję że wszystko powtórzy się w następnym tygodniu. Sądzę że odnajduję się w tej drużynie, wreszcie nie gram jako rozgrywająca co bardzo mnie satysfakcjonuje. Nasza trenerka podchodzi do nas z dystansem i myślę że brak jej wiary w nasze umiejętności jednak  pokażemy jej że jest inaczej. Pani Ela jest niezastąpiona i bardzo mi jej brakuje, to naprawdę niesamowita kobieta i mam nadzieję że spotkam ją w najbliższym czasie. Stres przed nadchodzącymi zawodami narasta ale mam nadzieję że będę grała dobrze i nie zawiodę dziewczyn. Będzie dobrze.


Na zakończenie mała porada dla samej siebie. Zawalcz o ludzi, w szczególności jeśli uważasz że są ważni. Pamiętaj że wszystko można naprawić i każdy zły dzień to tylko moment. Nic nie jest na stałe, jednak zmiany są dobre. Bądź szczęśliwa i korzystaj z życia tak jak potrafisz.


Trzymaj się, cześć

28 lutego 2018

Lost

28.02.2018

Kogo ja próbuję oszukać? Samą siebie? Bo tak to wygląda. Nie jestem sobą, nawet siebie nie znam. Przykrywając się pewnością  ukrywam ciągłe zagubienie. Wmawiam sobie że jest okej gdy tak naprawdę wiem że nie jest. Nie zawsze w życiu może być kolorowo. Ja szczęście odczuwam będąc tylko obok kogoś przed którym mogłabym zaprezentować się z jak najlepszej strony a gdy jestem sama? Nawet nie wiem co czuję. Aktualnie jest to kompletny brak chęci do czegokolwiek. Moja osobowość jest złożona głównie z hipokryzji. Nie potrafię przyjąć krytyki czy przegranej a najbardziej na świecie boje się pokazać słabość. Krytykuję wszystko wokół: zachowania, styl, sposób bycia a następnie się na tym wzoruję. Chciałabym w końcu coś poczuć. Dowiedzieć się czym jest miłość ale za każdym razem gdy nadarzy się ku temu okazja odrzucam ją. Siedzę sama w pustym pokoju i próbuję znaleźć sens tego wszystkiego. Kim jestem ? Cały czas szukam odpowiedzi na to pytanie i najprawdopodobniej będę go szukać do końca życia. Nie mogę pokazać płaczu bo odczuwam wrażenie że przegrałam, że jestem słaba. Nie potrafię się do końca otworzyć. Często zwierzając się komuś pomijam niekorzystne aczkolwiek dość ważne szczegóły byle nie być skrytykowaną. Każdy nosi maskę, każdy ma sekrety. Ja ukrywam swoje niedoskonałości, słabości, uczucia. Odrzucam wszystko co piękne i pozostawiam pustkę. Zraniłam w życiu wiele osób. Wiele jest również czynów których nie powinnam robić. Ale czy żałuję? Poniekąd tak jednak każdy błąd mnie kształtuje. Nawet gdy teraz czuję się od środka tak zepsuta to wiem że na wszystko przyjdzie czas, a to co czuję w tej chwili to jedynie krótki moment. To tylko gorsze dni a nie złe życie. Będzie dobrze.


Nic nie czuję. Aktualnie widzę jedynie pustkę. Pomimo nieodłączonego uczucia nicości pojawiła się utrata- nie tylko własnej wartości ale również kogoś ważnego. Mam wrażenie że coś tracę, kogoś bardzo ważnego. W ostatnim czasie wszyscy wokół mnie chorują. Niekoniecznie są to zwykłe choroby. Wszystko zaczyna się spokojnie i nim się obejrzysz możesz stracić bliską ci osobę.  Operacja jest bardzo stresująca, zawsze pozostaje ta niepewność że tak bliska ci osoba nie wybudzi się. Nadzieja jest złudna ale co innego nam zostało? Mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy masz świadomość że nie będzie tak jak oczekiwałeś. I co wtedy pozostaje? Wmawiasz sobie że to nie ten czas, że nie zrobiłeś wystarczająco wiele. Dopiero w obliczu zagrożenia zdajemy sobie sprawę jak ważni są dla nas ludzie, ile dla nas znaczą. Życie lubi zaskakiwać ale często nie są to miłe niespodzianki. Często nie zdążymy się pożegnać, pozostaje w nas poczucie winy i żal że nie mogliśmy spędzić z tą osobą więcej czasu. Zapominamy mówić bliskim ile dla nas znaczą a potem jest już za późno. Utrata boli, w każdej postaci. Trzeba mówić "kocham" przy każdej  możliwej okazji. Po co mamy ukrywać swoje uczucia ? Mam odczucie że mówię o nich zbyt rzadko lub wcale. Nie jest to dobre szczególnie że następnym razem może nie być happy end'u. Dostałam szansę i mam nadzieję że dobrze ją wykorzystam.








W życiu niczego nie można być pewnym- nawet ludzi. Prawda jest taka że cały czas odchodzą niezależnie od naszej woli. Przypuszczam że tak się stało w moim przypadku. Tak ważna dla mnie osoba z dnia na dzień stwierdziła że nie mamy o czym rozmawiać. Przyczyna z pewnością jest, jednak jej nie znam. Wiem że jest to mój błąd jednak nie wiem co zrobiłam nie tak. Cały czas zastanawiam się co zrobiłam źle, jaki błąd popełniłam. Od kilku dni zbieram się na rozmowę. Dawno nie miałam tak dużych obaw, można powiedzieć że strach po części mnie paraliżuje. Zastanawiam się co powie mi ta osoba. Wprawdzie była ona jedną  nielicznych osób które tak bardzo szanowałam i zawsze liczyłam się z jej zdaniem jednak teraz rozmowa przyprawia mnie o mdłości. Na samą myśl ręce mi się trzęsą. Ta niewiedza, świadomość że nie mam pojęcie co powie jest uczuciem nie do zniesienia. Nikt po prostu nie odchodzi, musi mieć powód a ja tak bardzo boję się go poznać. Wiem że muszę zdobyć się na rozmowę. Kto wie, może dzisiaj? Nie mogę pozwolić tak po prostu odejść. Chcę poznać chociaż przyczynę. Nie mogę spać, nie mogę myśleć. Wszystko jest tak ulotne a najgorsze jest to jak bardzo nie mamy na to wpływu. To wszystko mnie przerasta ale wierzę że z biegiem czasu będzie lepiej. Będzie dobrze, wierzę w to.



Pierwszy raz od tak dawna jestem taka samotna.Straciłam wszelkie poczucie wartości. Czuję się taka bezużyteczna. Niepojęte jest to jak nie zdawałam sobie z tego sprawy. Każdy wreszcie znajduje swoje miejsce na ziemi, szczęście, miłość a ja dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę jak moje życie było pełne złudzeń. Oszukałam nawet własną siebie. Zawsze pragnęłam mieć kogoś bliskiego a nie mam nikogo. Nie ma osoby która by mi powiedziała że mnie kocha i dziękuje za to że jestem. Myliłam się praktycznie pod każdym względem. Nie byłam w porządku dla wielu osób, potraktowałam ich w sposób niewłaściwy i mam wyrzuty sumienia. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Zastanawiałam się dzisiaj z kim mogłabym porozmawiać, przejrzałam czat i pomijając moją najlepszą przyjaciółkę nie znalazłam nikogo komu mogłabym się zwierzyć. Żyłam w grzechu bo mając oczy nie dostrzegłam prawdy. Nie otaczam się samymi przyjaciółmi lecz zwykłymi znajomościami. Niszczę każde piękno i stawiam mury które okresowo burzę i buduję na nowo. W życiu trzeba mieć jakąś stabilność bo to ona utrzymuje nas w normalności. W tym momencie czuję że nie mam nic. Brak mi celu, miłości, marzeń,  ludzi jak i mnie samej. Tej dawnej Weroniki którą byłam przed laty. Tęsknię nawet za tak drobnymi szczegółami jak spacer z parasolkami w deszczu czy zwykłym uśmiechem na twarzy. Straciłam siebie i szansę na miłość i poczucie bezpieczeństwa bo uznałam że nie jest mi to potrzebne. Dawno nie myliłam się tak bardzo. Patrząc wstecz widzę jedynie swoją własną głupotę. Ironia losu sprawiła że dziewczyna która jeszcze niedawno gardziła alkoholem, papierosami czy choćby imprezami stała się wredną suką bez ambicji. Straciłam nawet chęci z moich pasji. Aktorstwo czy siatkówka nie sprawiają mi tyle przyjemności co przed laty.
Moje myśli to jeden wielki burdel w którym zalegają się dziwki. W sercu noszę truciznę i w mojej opinii jestem zepsuta. Czy da się to naprawić?  Nie wiem jak poskładać się w całość, nawet nie wiem kim jestem. Samotność. Wreszcie zdałam sobie sprawę jak to boli. Chcę kochać, poczuć bliskość drugiej osoby i mam nadzieję że to nastąpi. W każdej ciemności trzeba dostrzec światełko, bo w końcu po nocy zawsze nastaje dzień. To tylko gorsze dni. Poskładam się i odnajdę siebie. Dam radę.


Na zakończenie wskazówka na przyszłość. Bądź sobą, kochaj i ukazuj to najlepiej jak potrafisz. Staraj się być wsparciem dla ludzi, pomagaj im. Bądź przy bliskich i udowodnij że ci zależy i proszę nie zgub się w tym wszystkim, nie miej złudzeń i nie bądź ślepa. Dostrzeż prawdę. Zawalcz o osoby które kochasz, nie bądź tchórzem i pamiętaj że każdy tunel się kiedyś kończy i gdzieś znajduje się te światełko.

Trzymaj się, cześć

25 lutego 2018

The last day

25.02.2018

Niedziela. Koniec lub też początek tygodnia jak kto woli. Dla mnie ta niedziela stanowi ostatni wolny dzień w trakcie ferii. Jutro szkoła, sama nie potrafię w to uwierzyć. Czas mija tak szybko i nim się obejrzę będą upragnione wakacje. Aktualnie rozkoszuję się ostatnimi godzinami wolności przed szkolną rutyną. Aż sama nie mogę uwierzyć że zostawiam w tym roku już drugą wiadomość. Regularność nigdy nie była moją zaletą a jednak udało się. Wprawdzie jest to niewielki sukces ale zawsze jakiś krok do przodu. Wreszcie wróciłam do tego. Moja nowa odskocznia od codzienności. Może nie na tyle nowa co uaktywniona. Wczorajszy dzień tak jak myślałam był bardzo intensywny. Dobra muzyka, zaufane grono i domóweczka udana. Dzisiejszy poranek był bardzo przyjemny. Czułam się jak nowonarodzona i słusznie bo moje samopoczucie dzisiaj jest bardzo pozytywne. Myślę że takie zakończenie ferii było mi potrzebne. Wreszcie czuję że odpoczęłam od tego wszystkiego a było to mi bardzo potrzebne. Ostatni dzień przed feriami był niezwykle męczący. Brakowało mi chęci do czegokolwiek a na zajęciach teatralnych nie potrafiłam się skoncentrować. Miałam dosyć wszystkiego i wszystkich. Ta przerwa niezwykle mi pomogła i choć nie była tak intensywnie spędzona jak planowałam to nie żałuję że spędziłam ją w ten sposób. 

U Dawida na kwadracie




W następnym tygodniu czeka mnie kilka sprawdzianów. Mam duże obawy co do bandażowania na lekcji EDB bo szczerze powiedziawszy nie czuję się na siłach do wykonania chociażby opatrunku łokcia. Wszystkiego jest po prostu za dużo. W przyszłym tygodniu czeka mnie wolontariat. Półtora godzinki spędzone na zbieraniu pieniędzy. Muszę przyznać że takie zbieranie pieniędzy nie jest męczące wręcz relaksuje. Zawsze jest to jakiś krok ku dobru. Pomijając pomoc ludziom wolontariat przynosi nam również korzyści. Ocena z edukacji dla bezpieczeństwa jest podwyższana o jeden stopień. Szczerze mówiąc bardzo myliłam się co do naszego nauczyciela EDB. W ostatnich miesiącach moja opinia o nim uległa zmianie. Jest on jednym z nielicznych nauczycieli liceum których darzę szacunkiem. Mogłabym stwierdzić że profesor jest moim ulubionym nauczycielem z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie.


Sama nie mogę uwierzyć w to że w tym roku mam szansę na czerwony pasek na świadectwie. Jeszcze nigdy nie miałam tak dobrej średniej co teraz. Na półrocze wynosiła ona 4,63 tak więc niewiele zabrakło do świadectwa z wyróżnieniem. Zapewne nauczyciele pod koniec roku szkolenego będą podwyższali nam oceny końcowe- przynajmniej tak było w gimnazjum i mam nadzieję że pod tym względem nic się nie zmieni. Niepojęte jest to jak w tym roku kompletnie nie przykładam się do nauki a moje oceny są naprawdę satysfakcjonujące. Mimo wszystko mam cichutką nadzieję że średnia będzie jeszcze wyższa niż w poprzednim semestrze. Mam obawy co do języka angielskiego bo pomimo samych piątek przytrafiła mi się ocena dopuszczająca z karkówki o której nie miałam pojęcia, tak więc z tego przedmiotu nie mogę pozwolić sobie na chociażby ocenę dobrą. Z wychowania fizycznego moja ocena końcowa ulegnie zmianie ze względu na zajęcia z siatkówki na które uczęszczam. Dotychczas nie ominęłam ani jednego treningu i mam nadzieję że nie ulegnie to zmianie. Z niecierpliwością czekam na powiaty które miały odbyć się już w zeszłym miesiącu, jednak trenerka stwierdziła że nie jesteśmy gotowe na rywalizację i zawody nie odbyły się czego bardzo żałuję bo bardzo mi tego brakuje. Po raz pierwszy nie będę rozgrywającą. Przypuszczam że będę skrzydłową jednak nie jest to pewne. Mimo tęsknoty za gimnazjum bardzo lubię dziewczyny z zespołu, są bardzo pozytywne a treningi z nimi to czysta przyjemność. Niedługo odbędzie się również liga międzyszkolna. Mam nadzieję że uda nam się stanąć na podium bo jesteśmy całkiem dobre.


Pierwszy dzień szkoły rozpoczynam siedmioma lekcjami i treningiem. Mimo późnego powrotu do domu mam nadzieję że jutrzejszy dzień będzie dobry, musi być. Jest godzina 20:02 i zostały mi ostatnie godziny upragnionej wolności. Jutrzejszy dzień zamierzam zacząć optymistycznie z uśmiechem na twarzy. Spotkam osoby których nie widziałam od dłuższego czasu. Mam nadzieję że żaden z nauczycieli nie zrobi nam niespodziewanej karkówki bo kompletnie nie jestem na to przygotowana.


A na zakończenie mała porada dla samej siebie. Każdy dzień jest niezwykły i wzbogaca nas o nowe doświadczenia, pamiętaj że życie jest tylko jedno i trzeba je wykorzystać na 100%. Żadna chwila się nie powtórzy więc nie zapomnij o tym aby czuć się spełniona w tym co robisz


Trzymaj się, cześć